piątek, 12 czerwca 2015

ZET EL DWA WAGĘ MA



Najpierw fakty potem komentarze. Dla rytmu będzie trochę wierszem

Liczba uczniów:


Przedszkola Publiczne
748 240
Przedszkola Niepubliczne
220 928
Oddziały w szkołach publiczne
249 870
Oddziały w szkołach niepubliczne
8 986
Punkty przedszkolne publiczne
14 349
Punkty przedszkolne niepubliczne
23 480
Zespoły wychowania przedszkolnego publiczne
838
Zespoły wychowania przedszkolnego niepubliczne
907


 

Mały Polak upychany
Jak sardynka w szkolne ściany

Od września 2016 oddział przedszkolny staje się przedszkolem po spełnieniu wymogów rozporządzenia MEN


Elbanowscy protestują
Urzędnicy kombinują

Rodzic dziecko chce chołubić
MEN rodzica brednią łudzić

Budynki oraz części budynków, stanowiące odrębne strefy pożarowe, określane jako ZL, zalicza się do jednej lub do więcej niż jedna spośród następujących kategorii zagrożenia ludzi:

1) ZL I - zawierające pomieszczenia przeznaczone do jednoczesnego przebywania ponad 50 osób nie będących ich stałymi użytkownikami, a nie przeznaczone przede wszystkim do użytku ludzi o ograniczonej zdolności poruszania się.
2) ZL II - przeznaczone przede wszystkim do użytku ludzi o ograniczonej zdolności poruszania się, takie jak szpitale, żłobki, przedszkola, domy dla osób starszych.
3) ZL III - użyteczności publicznej, nie zakwalifikowane do ZL I i ZL II.
4) ZL IV - mieszkalne.
5) ZL V - zamieszkania zbiorowego, nie zakwalifikowane do ZL I i ZL II.

Polska szkoła to ZL III
Polskie przedszkole to ZL II
Dzieci w budynkach przedszkolnych (oddział przedszkolny) w większości przypadków przebywają w warunkach zagrażających zdrowiu i życiu, tj w kategorii ZL III.

Biedny Kazio małe nóżki
Nie ucieknie od pogróżki

A że straż nie kontroluje
Tak się teraz kombinuje
Dzieci w wieku przedszkolnym przebywać mogą  jedynie w budynkach przystosowanych do wymogów budynku przedszkolnego - Kategoria zagrożenia ludzi ZL II.
Aby ułatwić nieco założenie oddziału przedszkolnego w szkole powstało powyższe rozporządzenie MEN długo negocjowane ze strażą pożarną. Nie oznacza to jednak, że w okresie przejściowym można nie stosować się do przepisów i pozwalać na to aby w budynkach do tego nieprzystosowanych przebywały dzieci w wieku przedszkolnym. Żadne przedszkole niepubliczne nie otrzyma dotacji bez pozytywnej opinii straży pożarnej. Dlatego każde przedszkole niepubliczne taką opinię ma. W przypadku oddziałów przedszkolnych w publicznych szkołach podstawowych nie istnieje ten prosty mechanizm sprawdzający. Skutek? 300 tysięcy dzieci w oddziałach przedszkolnych w szkołach!

Od września 2017 gmina ma zapewnić miejsca wszystkim chętnym przedszkolakom. Stąd oddziałów więcej i więcej. Z przedszkolami niepublicznymi gminy nie współpracują - ostrzegaliśmy że tak będzie na komisjach sejmowych przed nowelizacją ustawy. Gminy nie organizują konkursów dla przedszkoli niepublicznych a nawet jak organizują to przedszkola niepubliczne nie biorą w nich udziału, bo nie da się prowadzić przedszkola dostając 100% oszukanej podstawy dotacji. O tym też mówiliśmy podczas komisji: wydatki są zaniżane, dotacja za mała, rodzic nawet jak chce płacić za zajęcia to nie może. Efekt? Niepubliczne plajtują, gminy budują za nasze podatki i otwierają oddziały przedszkolne. Paranoja.

Ratuj Strażak, Ratuj Misie
Niech przegrywa widzimisie

A jesienią, już niedługo...

W międzyczasie ratujmy przedszkolaki sami. Polaku, jeśli masz wiedzę o dzieciach przebywających w oddziałach szkolnych w warunkach do tego nie przeznaczonych zgłoś wniosek o kontrole do wojewódzkiej straży pożarnej. Wniosek może być anonimowy. Oto jego treść:

http://www.spn.edu.pl/images/POBIERZ/wniosek%20do%20komendanta%20stray.pdf

George Orwell

wtorek, 19 maja 2015

Zabawa w chowanego - oddziały przedszkolne

Zgodnie z ustawą o systemie oświaty gmina ma obowiązek wypłacać dotacje dla niepublicznych przedszkoli działających na jej terenie. Ustawodawca nakładając ten obowiązek dał jasne wytyczne w jakiej wysokości dotacja się należy. Tu kończy się władza ustawodawcza i zaczyna władza samorządowa. Gmina jako samorząd, sama rządzi.

Ten sam ustawodawca wprowadził różne rodzaje placówek oświatowych tj. przedszkola, punkty przedszkolne oraz zespoły wychowania przedszkolnego. Nowelizacje ustawy związane z obniżaniem wieku szkolnego wprowadziły pojęcie oddziału zerowego a zaraz potem oddziału przedszkolnego. Przeanalizujmy ten twór.

Twór potworny - oddział przedszkolny

Oddział przedszkolny to grupa dzieci w wieku od 2,5 do 6 lat przebywająca w godzinach co najmniej od godz. 8 do godz. 13 budynku szkolnym. Do roku 2016 te właśnie grupy staną się przedszkolami wchodzącymi w skład zespołu szkolno - przedszkolnego ze szkołą "macierzystą", tj. tą w której się mieszczą. To przekształcenie nastąpi pod warunkiem spełnienia warunków wymienionych w rozporządzeniu MEN:

rozporządzenie MEN

Czyli zgodnie z polskimi przepisami legalny i bezpieczny oddział DZIŚ to taki, który spełnia warunki sanitarne i ppoż TAK JAK DLA PRZEDSZKOLA. Zapytaliśmy kilku wybrańców o te warunki i otrzymaliśmy bliźniacze odpowiedzi (oj, nieładnie tak ściągać od sąsiada):

SP Wiślanka
SP Wojanowo
ZSP w Borkowie
ZS w Łęgowie
ZS w Rotmance
ZS w Starzynie

A więc oddziały przedszkolne DZIŚ nie spełniają warunków przewidzianych prawem budowlanym. Dzieci w takich miejscach przebywają zatem z NARAŻENIEM ZDROWIA I ŻYCIA.

Czemu zatem powstają? 

Upychanie dzieci w szkołach to najtańsza metoda upowszechnienia edukacji przedszkolnej. Najtańsza metoda tam gdzie niż demograficzny pustoszy szkoły. Tam gdzie świeci pustkami zawodówka czy liceum wieczorowe. Na nic Karolino I Tomku E. wasze podpisy. Dziś w szkole ląduje nie tylko 6-latek ale 5,4 i 3 latek też. Znamy nawet przypadki kuriozalne: oddział przedszkolny w szkole na dwie zmiany... i wskaźniki lecą do góry..

Oddziaływanie oddziału

Przeanalizujmy jaki wpływ ma oddział przedszkolny w szkole na wysokość dotacji dla przedszkoli niepublicznych. Jak można się domyślać niekorzystny. Mamy niewiele wydatków ponoszonych bezpośrednio na taki oddział: wynagrodzenie nauczyciela, art. plastyczne, papiernicze, pomoce dydaktyczne. Pozostałe wydatki przypisane są szkole i trzeba dużo dobrej woli, żeby je wyłuskać: część wynagrodzenia dyrektora, personelu administracyjnego, kuchni, część z mediów opłacanych przez szkołę itp. itd. O dobrą wolę w naliczaniu dotacji trudno, więc bez usankcjonowanego przez Sejm systemu do wyliczania tych wydatków szykuje się niezła batalia w każdym gminnym przypadku.

Na szczęście jeszcze przez 16 miesięcy wydatki bieżące ponoszone przez gminę na oddziały przedszkolne w szkołach nie wchodzą w podstawę naliczania dotacji.
 

Nie wszędzie jednak - w wielu przypadkach gmina wykazuje się kreatywnością i tworzy w szkołach zamiejscowe filie przedszkoli. W statucie pojawiają się odpowiednie zapisy i powstaje zamiejscowy oddział przedszkolny. W przypadku przedszkoli niepublicznych też spotykamy takie rozwiązanie jednak w tym przypadku - zanim przedszkole wystąpi z wnioskiem o dotacje musi udokumentować warunki odpowiednie do przebywania dzieci w lokalu. Gmina nic nikomu udowadniać nie musi.

I tak mamy oddział przedszkolny nazywany filią, który do podstawy naliczania dotacji - a jakże - wchodzi: przecież to nie oddział przedszkolny tylko filia...

Trzymamy kciuki za niezawisłych sędziów w Polsce. Spróbujcie się jakoś połapać. Bardzo prosimy.

Stella P.

czwartek, 7 maja 2015

Matematyka Królową Nauk

Ja znów o dotacjach...

Cóż, temat bardzo istotny zważywszy na pojawiające się tu i ówdzie konkursy na przedszkola niepubliczne za 1 złotówkę. Dlatego istotny niezmiernie własnie teraz, bo konkursy organizowane są bez podania informacji o tym jaka jest 100% dotacja.

Jak wiemy 100% może oznaczać zarówno 400 zł jak i 1500 :-). Wszystko zależy od tego jak liczymy. A że matematyka królową nauk jest, ten kto liczyć potrafi, ten kto potrafi przeanalizować tomy sprawozdań budżetowych, ten wie jaka dotacja mu się należy zgodnie z Ustawą.

Problem w tym, że mało osób potrafi. Teoretycznie powinni potrafić urzędnicy w:

  • Sejmie
  • Ministerstwach
  • Gminach
  • Powiatach
  • Regionalnych Izbach Obrachunkowych
  • Urzędach Wojewódzkich
  • Kuratoriach


Ale to tylko teoria.

Powiemy Wam jaka jest praktyka, przynajmniej z naszego punktu widzenia. Naszego: "Zespół Liczący" przy Stowarzyszeniu Przedszkoli Niepublicznych. To już spory zespół obejmujący nie tylko kancelarie prawne (przepraszam Was bardzo drodzy prawnicy, ale liczyć to Wy nie umiecie :-)) ale i firmy konsultingowe, firmy księgowe i fundacje. Spory zespół dziś, bo 4 lata temu była tylko grupa frustratów. Jestem dumny z tego zespołu. Wykonuje zadania tych wszystkich wyżej wymienionych urzędników jednocześnie.

Oprócz "Zespół Liczący" w praktyce dotacje potrafią policzyć też urzędnicy z Najwyższej Izby Kontroli. Tu chylimy czoła. Raporty NIK są szczegółowe, rzeczowe, na temat i wskazują jasno na to, że ktoś nad finansami jednostek budżetowych trochę posiedział.

Niestety raporty NIK trafiają albo do szuflady albo pod obrady komisji sejmowych tylko po to, żeby tak zmienić prawo, aby nieprawidłowości zalegalizować. Taką legalizację wielkiej krajowej nieprawidłowości mieliśmy okazję przeżyć we wrześniu 2013 roku, kiedy to weszła w życie zmiana sposobu naliczania dotacji dla przedszkoli pomniejszająca podstawę o wydatki finansowane z wpłat rodziców. Po raz kolejny sektor prywatny polskiej edukacji dostał po tyłku.

A jak raporty NIK trafiają do szuflady, to co się dzieje? Miałem okazje uczestniczyć w posiedzeniu Rady Miasta,  na którym skarbnik zapytany dlaczego nie wyrównał dotacji dla przedszkoli po kontroli NIK-u powiedział z rozbrajająca szczerością: bo nikt się nie zgłosił...ooooops

A jakże ciekawą sytuację mamy w przypadku szkół artystycznych. Tam zaniżana o połowę dotacja tłumaczona była faktem złego rozplanowania budżetu. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego tłumaczy się, że nie może wypłacać dotacji zgodnie z Ustawą bo.... nie dostało pieniędzy od Ministerstwa Finansów. Proponujemy obciąć finansowanie swoim szkołom a prywatnym płacić zgodnie z prawem.

I na koniec parę słów o tym, jakie są konsekwencje tego, że gminy zaniżają, ministerstwa zaniżają, a obywatele - tak, tak, Wy drogie organy prowadzące - nie reagują:

Konsekwencje są bardzo daleko idące. Prywatne szkolnictwo jest szkolnictwem drugiej kategorii. Jak się nie dostaniesz do publicznej, to na otarcie łez masz niepubliczne. W gospodarkach wysoko rozwiniętych jest dokładnie na odwrót.

A dlaczego u nas tak jest? No cóż - nie jest winny ustawodawca. Ten dobrze pomyślał, żeby sektor prywatny wykorzystać do uzupełnienia bazy oświatowej. To wykonanie tych zapisów kompletnie niezgodne z prawem powoduje, że sektor prywatny nie ma szans. W efekcie uznawany jest za gorszy - jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. W szkole publicznej nikt się nie zastanawia nad tym ile kosztuje plac zabaw czy fortepian. W sektorze prywatnym uruchamia się wszelkie możliwe sposoby, żeby będąc najlepszym sprzętem, był jeszcze kupiony na korzystnych warunkach finansowych.

Apelujemy zatem: obywatele - organy prowadzace niepubliczne placówki oświatowe: walczcie o swoje - jeśli nie dla siebie to dla Polski, walczcie o swoje -  jeśli nie dla siebie to dla swoich wychowanków. Na koniec dnia to oni są poszkodowani!

I jeszcze apel do Pani Rzecznik Praw Obywatelskich: prosimy zaprząc do pracy urzędników. Jest ich zdecydowanie więcej niż nas w "Zespole Liczącym". Gdyby Gminy, Ministerstwa i Regionalne Izby Obrachunkowe dobrze robiły swoją robotę mielibyśmy w Polsce zupełnie inną rzeczywistość, a sądy znacznie więcej czasu na inne sprawy.

Pismo do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych

George Orwell

wtorek, 21 kwietnia 2015

Dziekuję że jesteście!

Dziękuję Wam drogie przedszkola niepubliczne, że jesteście. Że dzielnie walczycie o pozytywne opinie sanepidu i strażaków, załatwiacie zmiany sposobu użytkowania, rozbudowujecie schody, podwyższacie sufity, montujecie wentylacje mechaniczne, drogi czyste i brudne, montujecie grzejniki, kolorowe nocniki, walczycie o wpis do rejestru placówek edukacyjnych, o dotacje, o wykształcenie swoich nauczycieli, o udział w rynku, o dobrą opinię przedszkola, o wysoki poziom zajęć edukacyjnych, o to, żeby rodzice współpracowali, żeby dzieci lubiły przedszkole, żeby nie miały problemów w szkole, żeby umiały ładnie mówić, żeby nie było rotacji nauczycieli, żeby nauczycielom płacić godziwe wynagrodzenie, żeby nie zalegać z płatnościami, żeby robić remonty, kupować nowe zabawki, żeby wydać dotacje zgodnie z prawem, żeby jakoś przeżyć nerwowo kontrolę gminy, kuratorium, Zusu i urzędu skarbowego, żeby rodzice byli zadowoleni, żeby czesne nie było za wysokie itp itd...

Dziękuję Wam ja, George Orwell, bo nie dziękuje Wam nikt inny.

Nie dziękuje Wam Ministerstwo Edukacji zgrabnie pomijając fakt, że wzrost upowszechnienia edukacji przedszkolnej w Polsce odbył się dzięki przedszkolom niepublicznym. 1/3 miejsc przedszkolnych w Polsce to przedszkola niepubliczne.

Nie dziękuje Wam urząd Waszej gminy, który jak nie utrudnia to i nie pomaga a w 95% zaniża dotacje dla przedszkoli niepublicznych łamiąc zapisy Ustawy o systemie oświaty. W większości przypadków jest po prostu nieuczciwą konkurencją (silniejszy, uprzywilejowany i umie to wykorzystać).

Nie dziękują Wam dziennikarze, którzy przy okazji zapisów na nowy rok szkolny odgrzewają stare kotlety i opisują w kółko brednie rozpętane przez Annę Morrow z Lublina, jak to przedszkola niepubliczne wydały miliony niezgodnie z prawem.

Gazeta Wyborcza o przedszkolach niepublicznych - po raz kolejny to samo stronnicze i niepotwierdzone faktami  story

Na pocieszenie: Nie martwcie się, nie jesteście sami. Macie kompanów w innych niepublicznych placówkach oświatowych: na przykład w niepublicznych szkołach artystycznych.

Jak Resort Kultury łamie Ustawę o systemie oświaty


Ten sektor ma trochę więcej szczęścia niż my: tu sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz. Pani Profesor, przedszkola niepubliczne też proszą o pomoc! 95% gmin łamie zasady dyscypliny finansów publicznych i zaniża dotacje dla przedszkoli. Z ta tylko różnicą, że w raporcie przedszkolnym NIK ocenił prace gmin "pozytywnie pomimo stwierdzonych nieprawidłowości" a w raporcie o szkołach artystycznych - "negatywnie".

NIK o przedszkolach - gminy zaniżają dotacje
NIK o szkołach artystycznych - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zaniża dotacje

Powtarzamy za Panią Profesor:

  • zaniżanie kwot przeznaczonych na wsparcie niepublicznych placówek jest naruszeniem prawa niezależnie od powodów, dla których nastąpiło.

  • Budżetowe dotacje dla szkół niepublicznych to element polityki oświatowej państwa, której celem jest zagwarantowanie rodzicom konstytucyjnego prawa do wyboru szkoły innej niż publiczna.

I na koniec, co powtarzam do znudzenia: poszkodowane placówki mogą dochodzić swoich roszczeń, czyli wypłaty przysługującej im dopłaty do dotacji, przed sądem cywilnym. Jak nie będziecie dochodzić, to dalej będzie tak jak jest. Nie wiecie jak? Piszcie na spn@spn.edu.pl, a dostaniecie szczegółowe instrukcje.

George Orwell

czwartek, 9 kwietnia 2015

Dotacyjne zgadywanki

Dziś znów o dotacjach.

Z ekonomicznego punktu widzenia rzecz najważniejsza. Dobrze skalkulowana dotacja pozwala gminie na bezinwestycyjne rozwiązanie problemu z miejscami przedszkolnymi. Ale takiego punktu widzenia poza małymi wyjątkami w Rzeczpospolitej Urzędniczej nie ma.

Na widelec bierzemy znów Warszawę, za którą ciągną rzesze gminnych powielaczy. Już zaczyna się w radio i w prasie awantura, że miejsc przedszkolnych brak. Jak to co roku w kwietniu. Ileś tysięcy tam ileśset w innej dzielnicy, na Saskiej Kępie awantura, na Białołęce jakiś konkurs ogłaszają, na Bemowie Burmistrz współpracuje i kombinuje, itd, itp. Mamy kwiecień - trwa nabór na nowy rok szkolny - a dotacji dla przedszkoli niepublicznych na ten rok nie znamy. Opłaty za przedszkole na kolejny rok szkolny przedszkola niepubliczne ustalają w ciemno. I tak co roku.

Zgodnie z Ustawą o systemie oświaty, dotacja naliczana jest na podstawie wydatków bieżących ponoszonych na przedszkola publiczne ustalonych w budżecie gminy. Budżet gminy Miasto Stołeczne Warszawa, bo tak ładnie się gmina nazywa, uchwalony został uchwałą nr IV/40/2015 w dniu 15 stycznia 2015. Późno w tym roku, zwykle mamy grudniowe uchwały. W uchwale, jak się już umie w nią wczytać (a nie jest to łatwe, zapewniam) stoją zaplanowane kwoty na przedszkola: pensje, media, materiały dydaktyczne, dzielnicowe biura finansów oświaty, szkolenia, świadczenia emerytalne itp, itd. Widnieje też zaplanowana, a jakże, kwota dotacji dla przedszkoli niepublicznych. Wydawałoby się na logikę, że jedna kwota wynika z drugiej, ale dotacji na 2015 rok w Warszawie jeszcze nie znamy...

Dlaczego?

Niestety kwota wydatków zaplanowanych w budżecie nijak nie generuje zaplanowanych dotacji dla przedszkoli niepublicznych. Od zawsze Warszawa płaci zaliczki na poczet dotacji od stycznia do maja-czerwca w wysokości dotacji na jedno dziecko ustalonej na rok poprzedni. Około maja Warszawa wydaje na świat informacje o rocznych stawkach dotacji na rok bieżący. Jak dotacja jest większa niż w roku ubiegłym - dotacja wypłacona za rok bieżący w zaliczkach jest wyrównywana w górę. Jak jest niższa (na szczęście rzadziej) to w dół - czyli trzeba oddać, a raczej miasto samo sobie zabierze, bo mniej wypłaci w miesiącu bieżącym.

Taka formuła jest całkowicie, absolutnie, totalnie niezgodna z polskim prawem.

Próbowaliśmy interweniować w Biurze Edukacji - niestety bezskutecznie. Nakarmieni bajką o tym, że Warszawa płaci dotacje i tak wyższe niż w innych dużych miastach (o co najmniej 3 złote!) zostaliśmy odprawieni z pogróżkami: jak będziecie podskakiwać, to wam obetniemy dotację. Władza po polsku. Na nic tłumaczenia, że wysoka dotacja to brak problemu z miejscami przedszkolnymi, bo czesne spadnie.

Śmiem twierdzić, że przyjęta w Warszawie formuła wyliczania dotacji dla przedszkoli niepublicznych ma na celu ustalenie kwoty jak najniższej. Wydatki zaplanowane na rok 2015 (na wszelki wypadek nie wszystkie) podzielmy na liczbę dzieci wynikającą z naboru na rok bieżący - dlatego dotację poznajemy dopiero po zakończeniu naborów do miejskich przedszkoli. Liczba dzieci przyjęta do przedszkoli miejskich jest co roku coraz wyższa, wiadomo miasto tworzy nowe miejsca przedszkolne zamiast skorzystać z istniejących 20 tysięcy niepublicznych. Jak dzielnik większy to i kwota mniejsza. Na dodatek dotacja nie uwzględnia zmian zaplanowanych kwot na przedszkola - a te zmieniają się praktycznie z każdą nowelizacją uchwały budżetowej. Są to kwoty niemałe! Zobaczmy jak wyglądały w 2014 (i to tylko kwoty na wydatki bezpośrednio w przedszkolach - nie uwzględniające szkoleń, wyżywienia i obsługi finansowo księgowej):


584 549 101,00 zaplanowane w budżecie
605 312 090,00 zaplanowane na I kwartał
621 520 262,00 zaplanowane na II kwartał
627 659 713,00 zaplanowane na III kwartał
644 049 289,00 zaplanowane na IV kwartał

Ups.  60 mln więcej. 10%. 60 zł. miesięcznie. Tylko z powodu nieuwzględniania przez miasto zmian budżetowych w ciągu roku, o tyle mniej płaciliby rodzice w przedszkolach niepublicznych, bo to oni ponoszą konsekwencje nieprawidłowo wyznaczonych kwot dotacji.

Chcieliśmy o tym poważnie, merytorycznie rozmawiać. Prawidłowo liczona, dobrze ustalona dotacja rozwiązuje problem miejsc przedszkolnych w Warszawie. Prosiliśmy już warszawskie Biuro Edukacji o interwencję. Prosiliśmy o ustalanie dotacji wcześniej. Wzywaliśmy do zapłaty. Niestety bezskutecznie. Nikt nie lubi skarżyć chyba że w przedszkolu.... Ale w tym przypadku nie da się inaczej.

Dziś piszemy do RIO, Wojewody i Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych: Pomocy!

Czy się boimy? No pewnie, że się boimy. My się w Polsce boimy urzędników.

I dlatego właśnie jest jak jest.

George Orwell