poniedziałek, 22 lutego 2016

Niezdrowe relacje

Gmina: Najgroźniejszy konkurent, który nalicza, wypłaca i kontroluje wydatkowanie dotacji

Przykład zielonogórskich przedszkoli wskazuje jasno i wyraźnie na to, że obecne zasady naliczania, wypłacania i wydatkowania dotacji są złe. 300 metrów obok kontrolowanego przedszkola niepublicznego znajduje się piękny, nowoczesny, wybudowany kosztem 14 mln zł budynek niepublicznej szkoły podstawowej i przedszkola niepublicznego prowadzonego przez ….. spółkę miejską. Taka sytuacja urąga zapisom Ustawy o systemie oświaty.

Fakt istnienia przedszkoli niepublicznych na terenie miasta urzędnikom miejskim jest nie w smak. Efekt: zaniżana drastycznie dotacja (w niektórych latach o połowę!), sprawa w sądzie o gigantyczne kwoty, zemsta urzędników miejskich w postaci agresywnych, niezgodnych ani z prawem ani z zasadami społecznej współpracy kontroli:

Radio Zielona Góra - pliki audio

Gazeta Wyborcza Zielona Góra - Fotoreportaż

Prezydent postanowił najpierw odszukać a potem „wyciąć” z lokalnego systemu edukacji „złe” przedszkola. Chce szukać aż znajdzie, więc dokumenty wymagane prawem i przedstawione podczas kontroli nie wystarczyły. Cóż, dziurę w całym odszukać jest trudno…

Urzędnicy miejscy sugerowali wstrzymanie bieżącej dotacji argumentując to utrudnianiem kontroli. Kontrola nie jest w żaden sposób utrudniana. Mając na uwadze istniejące zagrożenie wstrzymania bieżącej dotacji Stowarzyszenie Przedszkoli Niepublicznych zwróciło się z wnioskiem o nadzór nad działaniami prezydenta miasta Zielona Góra do Wojewody Lubuskiego. 

Mamy nadzieje na dyskusję nad zdrowymi rozwiązaniami z Ministerstwem Edukacji Narodowej. Jej efekty przedstawimy na wiosennym Kongresie Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych w dniach 18-19 kwietnia 2016 r.

Krótka rzecz o potrącaniu

Dotacja oświatowa jest dotacją roczną. Otrzymane środki należy rozliczyć w roku, w którym zostały otrzymane. Tak stanowi prawo.

W przypadku, w którym placówka nie będzie w stanie rozliczyć w całości otrzymanej dotacji, nierozliczona kwota dotacja powinna zostać zwrócona do gminy. Zwrot będzie również konieczny, jeżeli placówka poda w comiesięcznym wniosku dotacyjnym niewłaściwą (wyższą) liczbę dzieci.

W tych dwóch przypadkach zwrot jest zgodny z prawem.

Jednak w żadnym z powyższych przypadków, Gmina nie ma prawa potrącić kwoty należnej do zwrotu z dotacją wypłacaną w roku następnym. Działanie takie jest niedopuszczalne i niezgodne z prawem.

Zwrot dotacji następuje w trybie przewidzianym w art. 60-67 ustawy o finansach publicznych i podlega rygorom postępowania administracyjnego. Oznacza to, gmina musi każdorazowo podjąć decyzję administracyjną w sprawie zwrotu dotacji. Od decyzji takiej służy odwołanie do organu wyższego stopnia.

Stanowisko Sądu Administracyjnego w Łodzi (I SA/Łd 742/12):

“W demokratycznym państwie prawnym, jakim jest Rzeczpospolita Polska, nie jest dopuszczalna sytuacja polegająca na tym, że protokół kontroli prawidłowości wykorzystania dotacji udzielonej z budżetu samorządu terytorialnego, sporządzony przez kontrolującego upoważnionego przez organ dotujący i stanowisko odpowiedniego organu jednostki samorządu terytorialnego będące odpowiedzią na ewentualne zastrzeżenia dotowanego do protokołu kontroli, miałyby definitywnie kończyć spór co do prawidłowości wykorzystania dotacji. Spór taki musi być w razie konieczności poddany kontroli organów sądowych, a więc sądu powszechnego bądź sądu administracyjnego. Ponadto w razie niezwrócenia dobrowolnego dotacji przez dotowanego, przy założeniu, że dotacja powinna zostać zwrócona, organ dotujący powinien mieć możliwość odzyskania należnej, podlegającej zwrotowi dotacji. Taka możliwość pojawi się wtedy, gdy organ będzie uprawniony do wydania aktu administracyjnego mogącego być podstawą przeprowadzenia egzekucji, w szczególności do wydania decyzji lub gdy spór co do obowiązku zwrotu dotacji będzie zakończony wyrokiem sądu powszechnego. (...)  Jakkolwiek przepis ten (art 61 ustawy o finansach publicznych) określa właściwość organów do wydania decyzji, ale jednocześnie na podstawie art. 60 pkt 1 i art. 61 tej ustawy można wywodzić, że intencją ustawodawcy było to, aby wymieniony w przepisie organ wydawał decyzję o zwrocie takiej dotacji, która zwrotowi podlega, za wyjątkiem sytuacji uregulowanych w odrębnych przepisach (art. 220 ustawy o finansach publicznych) lub w innych ustawach."




Stella

wtorek, 8 września 2015

Jak wyszła reforma w praktyce

Naboru w przedszkolach niepublicznych w jednej z warszawskich dzielnic na wiosnę 2015 roku praktycznie nie było. Gmina zapewniała rodziców, że znajdą się miejsca w publicznych placówkach dla wszystkich 3-4-5 i 6-latków.  Nawet po nieudanym konkursie dla przedszkoli niepublicznych (konkurs unieważniono pod koniec czerwca, żadna z 25 placówek niepublicznych do niego nie przystąpiła - uwierzcie mi nie ze złośliwości) rodzicom dano termin na ostateczne odwołania do... 31 sierpnia 2015 r. Dlatego o tym, że dla dzieci nie ma miejsca rodzice dowiadują się teraz. Niestety już w praktyce - dzieci na deszczu czekają aż zwolni się sala po 1-wszej zmianie.

Dzielnica przygotowuje sale dla dzieci w .... pobliskim domu kombatanta. Ani szkoły, ani tym bardziej dom kombatanta, nie mają wymaganych prawem budowlanym odbiorów sanepidu i straży pożarnej (ZL II - "ZL II wagę ma"). To już winna ścigać prokuratura.

Kiedy to się stało? Ano 13 czerwca 2013 roku, kiedy to uchwalona została nowelizacja Ustawy o systemie oświaty: gminy muszą zapewnić darmowe miejsca do roku 2017 wszystkim dzieciom w wieku przedszkolnym. W połączeniu z reformą obniżenia wieku szkolnego oprotestowanej przez rodziców przyniosło to taki chaos. A będzie jeszcze gorzej.

W Warszawie jest 400 przedszkoli niepublicznych. Wszystkie maja wolne miejsca. Nieudany konkurs nie przyniósł żadnej dyskusji z przedszkolami w tej sprawie. Rada miasta zadecydowała o kolejnych 360 mln na budowę placówek oświatowych, w tym na 20 nowych przedszkoli publicznych. Ta kwota wystarczyłaby na natychmiastowe rozwiązanie sytuacji w Warszawie już dziś i przez kolejne 10 lat gdyby tylko urzędnicy chcieli rozmawiać. Ale nie chcą. Chcą tępić prywatną oświatę, tępić polskich przedsiębiorców i dalej ciąć gałąź na której siedzą.

Przedszkola niepubliczne świecące pustkami będą zamykane. To kolejne tysiące dzieci, dla których miejsca będzie musiało zapewnić Miasto. 20 nowych przedszkoli nie wystarczy... mamy wkrótce zatem kolejne miliony, za które zapłacimy wszyscy zupełnie niepotrzebnie, ale Miasto wie lepiej.

Na szczęście są już pierwsze sądowe nakazy zapłaty dotyczące zaniżanych dotacji w Warszawie w latach 2004-2014 ("Matematyka Królową Nauk"). To bedzie na otarcie łez. Na przebranżowienie. Na zwrot poniesionych kosztów inwestycyjnych. Na bilet na emigrację. Tylko miasto a w zasadzie podatnicy zapłacą 3 razy tyle: Raz: na nowe przedszkola, dwa: na roszczenia i trzy: na odsetki.

Do zobaczenia w sądzie.



Ze strony ratujmaluchy.pl:

"Dnia 1 września na korytarzu szkoły odbyło się rozpoczęcie roku, na którym Pan z Urzędu gminy, Pan Krzemień wraz z panią dyrektor poinformowali rodziców o tym, że dla dwóch klas 0 nie ma miejsca w szkole.
Całe wakacje dowiadywałam się czy wszystko jest dobrze, czy dokumenty kompletne itp. Nikt nawet słowem nie wspomniał o powyższej sytuacji. Zapewniano mnie, że dziecko jest przyjęte, że wszystko jest w porządku.
Dnia 2 września zaprowadziłam syna do szkoły. Miejsce dla dzieci było tylko na świetlicy. Syn po ok. 20 minutach spędzonych na świetlicy musiał z powrotem iść do szatni, ubrać się i ruszyć do przedszkola nr 194, gdzie wynajęta jest dla nich sala.
Sala mieści się w dawnej sali do korektywy i ćwiczeń. Dzieci mają krzesełka, ławki i kilka zabawek. Ogólnie jest ok, tylko łazienka jest jedna i jedna umywalka. Nie wiem ilu uczniów liczy klasa. (...) Jednak jedna toaleta i umywalka to wydaje mi się zbyt mało jak na jedną klasę.
Po ok. miesiącu ma być dla dzieci wyremontowana sala w budynku przy parku Achera. Pan Krzemień obiecywał, że za ok. miesiąc. Robotnicy na miejscu twierdzą, że może za 1,5 lub 2. To nie zmieni sytuacji bo dzieci i tak będą maszerować, z tym że już nie będą przechodzić przez ruchliwą ulicę bez świateł a bezpieczniejszą drogą.
Czas jaki dzieci tracą na codziennych "wycieczkach" to około 1 godzina. Tyle codziennie mają wyjęte z życia szkolnego. Pani musi zebrać wszystkie dzieci. Niektóre czekają wraz z rodzicami pod szkołą, inne w szkole, inne na świetlicy a jeszcze inne w stołówce. Część dzieci je w szkole obiady a część korzysta ze świetlicy. Po zakończonych zajęciach w wynajętej w przedszkolu nr 194 sali, wracają do szkoły nr 4, gdzie czekają na rodziców.
Szatnia jest tak zatłoczona, że dzieciom sprawia to niemały kłopot. Klasa 0 B wraca do szatni a klasa 0 A własnie do niej zmierza żeby się ubrać i wyjść do przedszkola.
Mój syn rozpoczyna zajęcia na drugą zmianę.... z tym że dziś wyszło na jaw, że w zapożyczonej sali w przedszkolu są zajęcia innej grupy do godziny 13. A grupa syna zaczyna zajęcia o 11.30! Tak więc pod nazwą "zajęcia ruchowe" dzieci stoją pod zadaszoną częścią szkoły i czekają aż poprzednia grupa wyjdzie. Dziś te "zajęcia ruchowe" polegały głównie na chowaniu się przed deszczem... można się załamać.
Synek ogólnie jest zadowolony, jest ciekawy świata i lubi się uczyć. Pani wychowawczyni jest cudowna i stara się bardzo dzieciom pomóc w tej sytuacji. Rodzice są bardzo wdzięczni. Jednak tylko Pani Wychowawczyni stara się rodzicom i dzieciom pomóc. Rodzice czuja się rozgoryczeni i oszukani. Niektórzy już się pogodzili z losem. Innym jest po prostu przykro, że pani dyrektor nie powiadomiła o sytuacji wcześniej. Przecież można było poszukać innej placówki, były jeszcze miejsca. Teraz jest już za późno a dzieci są skazane na całoroczne przymusowe wycieczki, ponieważ szkoła nr 4 (mająca dwa budynki) nie może zapewnić jednej sali (klasy są dwie ale uczą się w systemie zmianowym).
Pan Krzemień zapewniał rodziców, że dzieci z klas 0 A i B wcale nie mają gorzej, wręcz przeciwnie ich dzień będzie bardziej urozmaicony - tylko czym, przesiadywaniem w szatni i ciągłym ubieraniem się i rozbieraniem? (...)"

George Orwell

poniedziałek, 20 lipca 2015

Uchwały dotacyjne są ważne


Uchwała w sprawie trybu udzielania i rozliczania dotacji dla przedszkoli niepublicznych jest aktem prawa miejscowego. Co do zasady nie może wprowadzać zapisów niezgodnych z prawem uchwalonym przez sejm: przede wszystkim nie może być niezgodna z Ustawą o systemie oświaty.

Zapisy ustawy o systemie oświaty dotyczące dotacji są jasne, przejrzyste i nie podlegają w zasadzie żadnym szczególnym interpretacjom:

Dotacja przysługuje na każde dziecko w przedszkolu wpisanym w ewidencję pod warunkiem złożenia informacji o planowanej liczbie dzieci do końca września roku poprzedzającego udzielenie dotacji.

To jedyny warunek wpisany w ustawę.

Dotacja jest roczna i wypłacana w 12 częściach.

I tu należy bardzo uważać na prawo lokalne. Urzędnicy często nie mogę przeżyć tej bezwarunkowości wypłacania dotacji. Chętnie wprowadzaliby (i robią to w uchwałach lokalnych!) dodatkowe wymogi ograniczające. Te najbardziej popularne to:
- uzależnienie wypłaty dotacji od złożenia wniosku miesięcznego
- uzależnienie wypłaty dotacji od wieku dzieci (nie płacimy na 2,5 latki, nie płacimy na 6-latki)
- uzależnienie wypłaty dotacji od podpisania umowy z urzędem (?!?%435/??)

I ostatnia nowość:
- uzależnienie wypłaty dotacji od tego czy kontrola wydatkowania dotacji zdaniem urzędnika powiodła się czy nie.

Takie zapisy są absolutnie niezgodne z Ustawą o czym wielokrotnie wypowiadały się regionalne izby obrachunkowe i sądy administracyjne, kilka przykładów:

Podmiotom zainteresowanym (tj. przedszkolom) przysługuje prawo wezwania gminy do usunięcia naruszenia prawa a jak to nie poskutkuje (a zapewne nie, gdyż sama rada wadliwe prawo uchwaliła) – skarga do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Można też zwrócić się o pomoc do Regionalnej Izby Obrachunkowej, która jeśli „przegapi” wadliwą uchwałę – zawiadomiona przez przedszkole może i powinna taka uchwałę uchylić.

Wniosek zatem następujący: pilnujcie swoich uchwał, bo warto.

George Orwell