piątek, 27 lutego 2015

Cuda zdarzają się naprawdę !

Prowadzone przez nas szkolenia nt. wydatkowania, rozliczania i kontroli dotacji otrzymywanych przez niepubliczne przedszkola przyniosły przez ostatnie 2 lata wiele doświadczeń. Poza przekazywaną uczestnikom wiedzą, ukazywały lokalną rzeczywistość (często smutną) i problemy jakie mają organy prowadzące z jednostkami samorządu terytorialnego.
To, co wydarzyło się na ostatnich dwóch szkoleniach, na których połowę uczestników stanowiły osoby prowadzące przedszkola, a drugą urzędnicy samorządowi, wprawiło nas w konsternację.
Na szkoleniu w Gdańsku okazało się, że nie taki urzędnik straszny jak go malują. Podczas panelu dyskusyjnego, jedna z uczestniczek poskarżyła się, że gmina nie płaci dotacji na dzieci niepełnosprawne uczęszczające do przedszkola, ponieważ nie uwzględniono tych wychowanków we wniosku o udzielenie dotacji. Nie zdążyłem udzielić odpowiedzi, gdyż wyprzedziła mnie urzędniczka: „jak to nie płacą? Przecież to obowiązek!”
Osoba prowadząca przedszkole: „no ale nie płacą, bo mówią, że nie uwzględniłam tych dzieci w SIO rok wcześniej.”
Urzędniczka: „SIO nie ma nic do płacenia dotacji na dzieci niepełnosprawne!”
Osoba prowadząca przedszkole: „to co ja mam zrobić?”
Urzędniczka: „ja Pani pomogę (sic!).”
To nie były jedyne cuda, jakie wydarzyły się na gdańskim szkoleniu. Inna urzędniczka poddała pod wątpliwość czy dobrze liczy dotację dla przedszkoli niepublicznych w swojej gminie, bo wychodzi Jej zbyt niska stawka w stosunku do innych gmin. Dziś otrzymałem od tej Pani maila, w którym przedstawiła swoje wyliczenia i prosi o sprawdzenie procesu naliczenia stawki dotacji.
To nie koniec cudów. Na szkoleniu omawialiśmy uchwały rad miast i gmin, wskazując jakie zawierają nieścisłości. O dziwo, urzędnicy z zainteresowaniem słuchali i przyznawali, że mamy rację. Kolejny mail: „nasz prawnik upiera się, że to my (rada gminy) ustalamy tryb i zakres kontroli, w związku z czym uważa, iż wystąpienie pokontrolne jest jak najbardziej wskazane. Jak go przekonać, że nie powinniśmy wydawać zaleceń, tylko decyzję administracyjną, jeśli jest konieczna?”.  
Rozróżnianie czym jest kontrola, a czym jest nadzór dalej sprawia samorządom kłopoty. Mówiąc krótko: kontrola ustala fakty i sprawdza prawidłowość postępowania, nadzór poza kontrolą ma jeszcze możliwość wyegzekwowania określonego sposobu zachowania, a nie wyobrażam sobie, żeby gmina wymogła zachowanie organu prowadzącego inne niż określone uchwałą np. składanie określonych załączników i informacji, a jak pokazuje życie „wystąpienia pokontrolne” wykraczają szeroko poza te ramy. Poza tym Pani skonsultowała kilka niuansów w uchwale, które wymagają poprawek i prosiła o wskazówki, jak to dobrze i mądrze poprawić.
Dzień później odbyło się szkolenie w Olsztynie. Po szkoleniu otrzymałem wiadomość od uczestniczki: „Panie Piotrze, bardzo dziękuję za fajne szkolenie mam dług wdzięczności”.
Odpisałem, że mam mieszane uczucia, bo urzędnicy w trakcie szkolenia stwierdzili, że jesteśmy stronniczy i trzymamy stronę przedszkoli. Czy to prawda? W dalszej części korespondencji uczestniczka napisała mi: „najwyższy czas abyśmy zaczęli pokazywać szanownym urzędnikom, że nie jesteśmy, ani głupsi, ani gorsi - a pani urzędniczka z wielkim doświadczeniem w kontroli, musi zacząć godzić się z tym, że jej wiedza, niekoniecznie jest kompletna, że są ludzie, którzy poświęcają swój czas i zdobytą wiedzę na "rozszyfrowanie" zawiłych przepisów i udowadniają, że właśnie prawo należy stosować, a nie interpretować "po swojemu". Myślę, że dla urzędników to jest wspaniała lekcja wiedzy. 
Na koniec krótka refleksja. Jedna z uczestniczek ubiegłorocznego szkolenia zadzwoniła i powiedziała: „Pan z RIO zmienił zdanie. Rok temu mówił co innego na szkoleniu, a teraz twierdzi, że takie wydatki można finansować z dotacji. Czemu więc wprowadzał ludzi w błąd?”
My nie zmieniamy poglądów w zależności od linii orzeczniczej sądów. Stosujemy obowiązujące prawo, bez dokonywania inter i nadinterpretacji. W przeciwieństwie do pewnego pana, pracującego w RIO, prowadzącego zarazem szkolenia. 
Argument, że publiczne pieniądze nie powinny być wydawane w nadmiernej wysokości, jakoś mi nie pasuje do sytuacji w której gmina ponosi 100% wydatków, zaś przedszkolom przekazuje jedynie 75% pieniędzy i tam szuka „oszusta”, ale nie czerpie wzorów i nie podejmuje starań, by podnieść jakość pracy swoich placówek i dać więcej za mniej.
SMERF

środa, 25 lutego 2015

Szkolenia Dotacyjne – wielki polski galimatias



„Zasady wydatkowania dotacji”, Zagadnienia dotacyjne”, „Dotacja dla przedszkoli niepublicznych a jej wykorzystanie”. Tytuły różne, w teorii uczestnicy szkoleń powinni słyszeć tę samą zwartą i jasną wykładnię jak zgodnie z prawem wydać dotację.
Niestety. Szkoleniowcy wynajęci przez gminę mówią jedna prawdę a szkoleniowcy opłacani przez przedszkola drugą - zgoła odmienną. Zdarza się nawet że zdanie odrębne na pewne kluczowe zagadnienia o których poniżej prezentuje ten sam szkoleniowiec w zależności od tego do kogo mówi: do urzędnika czy do przedszkola.
Fakt ten nie dziwi zważywszy na – jak to zwykle w Polsce bywa – niejasne przepisy prawne. Urzędnicy dbając o finanse publiczne udowadniają, że dotacji najlepiej w ogóle nie wydawać. Przedszkola niepubliczne z kolei wydają dotację szybko a i tak pozostaje duża dziura w budżecie przedszkolnym którą muszą pokryć rodzice. Nie ma dobrego wujka, który poratuje w potrzebie. Trzeba planować, budżetować i oszczędzać. Wszyscy zgadzamy się co do jednego – utrzymanie dziecka w przedszkolu kosztuje. I to dużo – wg naszych wyliczeń średnio i przeciętnie od 800 do 1000 zł/miesiąc. Skoro zaś średnia dotacja w Polsce to 300 zł/dziecko nie ma co się łudzić, że coś z niej przedszkolu zostanie.
Finanse przedszkola publicznego i niepublicznego to dwie różne bajki. Organem prowadzącym dla przedszkola publicznego jest gmina. Organem prowadzącym dla przedszkola niepublicznego jest osoba fizyczna lub prawna. Pomimo „rozdwojenia jaźni” – czyli odrębności przedszkola od osoby prowadzącej – załóżmy że jest to osoba fizyczna bo to 90% przypadków – tak naprawdę jest to ten sam podmiot. Mało tego – to organ prowadzący ma NIP, to organ prowadzący zawiera umowy o prace, płaci za prąd, gaz, ZUS, PIT itp. Takie mamy przepisy o rachunkowości. Nie można wydzielić płatności organu prowadzącego od płatności przedszkola bo to ten sam garnek. Można wydzielić wydatki finansowane z dotacji i wydatki finansowane z wpłat rodziców. Czyli dwa segregatory: w jednym kwity dla urzędu skarbowego a w drugim z dotacji. Dotację wraz z wydatkami nią finansowanymi wyksięgowujemy z księgi przychodów i rozchodów. W KPiR pozostaje zatem ślad, że dotacja wpłynęła i że została przeznaczona na wydatki bieżące przedszkola.
Zgodnie  z ustawą dotacje mogą być wykorzystane wyłącznie na:
1) pokrycie wydatków bieżących szkół, przedszkoli, innych form wychowania przedszkolnego i placówek, obejmujących każdy wydatek poniesiony na cele działalności szkoły, innej formy wychowania przedszkolnego lub placówki, w tym na wynagrodzenie osoby fizycznej prowadzącej szkołę, przedszkole, inną formę wychowania przedszkolnego lub placówkę, jeżeli odpowiednio pełni funkcję dyrektora szkoły lub placówki albo prowadzi zajęcia w innej formie wychowania przedszkolnego, z wyjątkiem wydatków na inwestycje i zakupy inwestycyjne, zakup i objęcie akcji i udziałów lub wniesienie wkładów do spółek prawa handlowego;
2) zakup środków trwałych oraz wartości niematerialnych i prawnych, obejmujących:
a) książki i inne zbiory biblioteczne,
b) środki dydaktyczne służące procesowi dydaktyczno-wychowawczemu realizowanemu w szkołach, przedszkolach i placówkach,
c) sprzęt rekreacyjny i sportowy,
d) meble,
e) pozostałe środki trwałe oraz wartości niematerialne i prawne o wartości nieprzekraczającej wielkości ustalonej w przepisach o podatku dochodowym od osób prawnych, dla których odpisy amortyzacyjne są uznawane za koszt uzyskania przychodu w 100% ich wartości, w momencie oddania do używania.
W praktyce oznacza to, że prawie każdy wydatek związany z przedszkolem można finansować z dotacji o ile nie są to inwestycje czy kredyty. Dementujemy niniejszym najczęstsze pomysły rozpowszechniane poprzez przeróżne firmy szkoleniowe zatrudniane przez samorządy:
1.       „Z dotacji nie można finansować wyżywienia”. Można , o ile nie jest ono finansowane z innych źródeł: np. z wpłat rodziców
2.       „Z dotacji nie można finansować wydatków organu prowadzącego”: można a wręcz trzeba, bo to organ prowadzący jest płatnikiem faktur – to na jego nazwę, nip i adres wystawiany jest dokument księgowy (pomijam to absurdalne przykłady z gmin, w których przedszkolom nadano numer NIP – sic!)
3.       „Z dotacji nie można finansować wydatków na sprzątanie i obsługę kuchni”. A jak inaczej utrzymać przedszkole, jak rozdać posiłki i posprzątać po dzieciach? Jest to ewidentny wydatek bieżący, który może być finansowany z dotacji o ile nie jest finansowany z innego źródła co w przypadku pomocy kuchennych i sprzątaczek trudno sobie wyobrazić)
4.       „Z dotacji nie można finansować wynagrodzenia właściciela” – można o ile pełni funkcje dyrektora co zawsze ma miejsce. Właściciel zawsze jest dyrektorem, jeśli nie pedagogicznym to zarządzającym: zatrudnia, zwalnia ustala ceny, dba o personel, budynek, przyszłość itp. itd. To wieloetatowa praca za która należy się wynagrodzenie. To często też jedyny sposób, żeby pokryć wydatki związane z utrzymaniem nieruchomości, w której usytuowane jest przedszkole a będącej własnością osoby prowadzącej przedszkole lub jego rodziny. W takiej sytuacji obciążeniem są przeważnie kredytowe (niestety często frankowe…) które muszą być pokryte z wynagrodzenia osoby prowadzącej.
5.       „Dotacja ma być wydatkowana bezpośrednio na wydatek” – niekoniecznie, może tez służyć na pokrycie wydatku poniesionego wcześniej ze środków własnych organu prowadzącego, tj. z wpłat rodziców. Jeśli rodzice płacą czesne do 10 dnia miesiąca a dotacja wpływa 25 –go dnia miesiąca to można wydatki bieżące pokryć z czesnego od rodziców a potem sfinansować te wydatki dotacja. Mówi o tym art. 251 ustawy o finansach publicznych: „Wykorzystanie dotacji następuje w szczególności przez zapłatę”. W szczególności przez zapłatę ale również przez refinansowanie poniesionego wydatku z innego źródła

Na koniec wielka prośba do przedszkoli: nie oddawajcie dotacji, której sposób wydatkowania został zakwestionowany przez Wasz urząd, bez prawomocnej decyzji sądu administracyjnego! Teoretycznie niebieską farbę do ścian sfinansowaną z dotacji też można zakwestionować. W końcu biała jest tańsza…..
A my wysyłamy pismo do Centrum Szkoleniowego dla Samorządu i Biznesu „OTUS” z Lęborka, które pięć powyższych punktów przedstawiła przedszkolom dokładnie tak jak nie powinna.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Grudniowa dotacja

Jest 19 listopada 2014 roku. Z rana wpływa mail od jednego z szanownych wydziałów edukacji i wychowania w Warszawie.
Uprzejmie przypominam, iż w grudniu informacje miesięczną o liczbie uczniów należy złożyć do 5 grudnia. To oznacza, że System ODPN również jest otwarty do 5 grudnia. Dotacja za grudzień zostanie przelana do 15 grudnia, aby mogli Państwo zgodnie z obowiązkiem wydać wszystkie pieniądze do końca roku budżetowego.
Jak to dobrze, że tak dbają o nas. Uprzejmość goni uprzejmość. Jestem poruszona do głębi. Czytam dalej.
Ponadto bardzo istotne dla nas jest znać czy wypłata grudniowa będzie równała się listopadowej. Proszę o informację czy liczba dzieci w stosunku do bieżącego miesiąca ulegnie zmianie. Czekam na odpowiedź do końca dzisiejszego dnia.
Teraz to się zagubiłam. Zawsze wydawało mi się, że naszym obowiązkiem jest rzetelne podawanie danych. Tak się zastanawiam, co będzie jeśli podam błędną liczbę dzieci, a w ciągu 10 dni przybędzie mi jedno nowe, ktoś odejdzie lub może jakiś rodzic doniesie orzeczenie lub opinię. W końcu Ustawa zobowiązała mnie o podanie ilości dzieci według stanu
na dzień 1-szego danego miesiąca. Czy będą mieć pretensje? Co tu zrobić, przecież oni są tacy mili dla nas. Odczuwam wewnętrzny konflikt. Ostatecznie zlana potem nie robię nic.
Jest 15 grudnia 2014, godzina 15:53. Wpływa kolejny mail z wydziału edukacji i wychowania. Ogrania mnie stres.
Uprzejmie informuję, iż w dniu dzisiejszym wpłynęła na Państwa konta część dotacji grudniowej. Pozostała część zostanie Państwu przekazana w możliwie najszybszym terminie (jak tylko Pani Prezydent podpisze Zarządzenie w sprawie przesunięcia środków).
Mój Boże - pomyślałam. To wszystko moja wina. Ta miła Pani z Urzędu prosiła mnie przecież, żebym użyła swoich umiejętności jasnowidza i zgadła w listopadzie dokładną ilość dzieci w grudniu. A ja tego nie zrobiłam. Czuję się winna. W końcu, od złożenia deklaracji miesięcznej, mieli tylko 10 dni, żeby uzyskać podpis Pani Prezydent i zgodę na przesunięcie środków. Jestem im taka wdzięczna, że mimo wszystko przelali większość dotacji. To miło z ich strony, w końcu byłam niegrzeczna. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że tyle kłopotów im sprawiam. Zdenerwowana czytam dalej.
Jednocześnie bardzo proszę o przygotowanie sobie płatności jeszcze w tym roku, tak aby cała dotacja za 2014 rok została wydatkowana do 31 grudnia włącznie. WAŻNE! Za utrudnienia bardzo przepraszamy, pewnych kwestii nie da się przewidzieć.
Mój złośliwy kolega podsumował to krótko - Ja nie dam, ale ty masz już wydać - Ja nie muszę planować, ale Ty zawsze masz wiedzieć - Mnie nie obowiązują zapisy Ustawy, ale Ciebie zawsze. Zupełnie nie rozumiem o co mu chodzi. Przecież przeprosili za niedogodności. 
Cyniczna

środa, 11 lutego 2015

Reforma przedszkolna w mieście stołecznym.



Nowelizacja Ustawy o systemie oświaty zwana powszechnie „przedszkola za złotówkę” uchwalona została 13 czerwca 2013 roku. W życie weszła we wrześniu 2013.

Reforma nakazuje gminom zapewnienie darmowych miejsc w przedszkolach dla wszystkich chętnych do roku 2017. „Ustawopomysłodawca” – w tym przypadku Ministerstwo Edukacji Narodowej – wymyślił utopijne rozwiązanie: gmina i prywatny przedsiębiorca wspólnie, z uśmiechem i pod rękę utworzą wspólny system darmowej edukacji przedszkolnej.

Póki co gminom wydaje się, że do roku 2017 zostało jeszcze dużo czasu.

Na pewno wydaje się tak urzędnikom stołecznym.

Mamy luty 2015 a dialogu w tej sprawie jak nie było tak nie ma pomimo, że:
- W Warszawie na prawie 60 tysięcy przedszkolaków ogółem prawie 20 tysięcy to dzieci w przedszkolach niepublicznych.
- W Warszawie co roku mamy wielka awanturę przy okazji zapisów do przedszkoli – 5 tysięcy dzieci, dla których nie mam miejsc.
- Na Warszawę patrzy cała Polska, inne gminy chętnie skopiują to co stolica wymyśli.

Pierwszy krok w kierunku realizacji noweli "przedszkola za złotówkę dla każdego" to uchwały rady miasta w sprawie budowy nowych przedszkoli. 10 razy droższych niż te prywatne i finansowanych z pieniędzy podatników. Przedszkoli, które oprócz wydatków inwestycyjnych przyniosą również koszty bieżące. Najprościej wydać nie swoje pieniądze, trudniej pomyśleć, że ta tę sama kwotę problem z miejscami przedszkolnymi pod oknem każdej warszawskiej rodziny byłby rozwiązany już w tym roku, ba, już w tym kwartale! Ale takie rozwiązanie wymagałoby sporej dozy zaufania polskiemu przedsiębiorcy. A polski przedsiębiorca w Polsce, no cóż... najlepszej prasy niestety nie ma, nawet jak jest dzieciatą mężatką od 20 lat prowadzącą przedszkole niepubliczne.

Ale jest i krok drugi: na dzisiejszej radzie miasta (12.02.2015) w punkcie 9 porządku obrad jest uchwała dotycząca konkursów na przedszkola niepubliczne za złotówkę. Uchwała, co nie każdy widzi na pierwszy rzut oka, fatalna zarówno dla miasta jak i dla przedszkoli niepublicznych, ale najgorsza niestety dla dzieciaków. I nie dziwi ten fakt, skoro pomysły opisane w uchwale nigdy nie były konsultowane z przedszkolami niepublicznymi (phi, co tam 20 tys. miejsc). Warszawa proponuje organizowanie konkursów na wolne miejsca w przedszkolach niepublicznych. Za takie miejsca (czytaj dzieci) - tylko niektóre w danym przedszkolu byłyby darmowe - Warszawa płaciłaby 100% dotację czyli ok. 150 zł. więcej niż płaci na dziecko dziś w każdym przedszkolu niepublicznym.Uchwała całkowicie sprzeczna z ustawą w tej kwestii, ponieważ Ustawa mówi o przedszkolach za złotówkę a nie o miejscach. Rozwiązanie skąd inąd sprytne (choć sprzeczne z prawem) jednak tylko w krótkim okresie. W długim okresie, który oznacza maksimum 3 lata wszystkie miejsca w przedszkolach niepublicznych musiałyby być za złotówkę, czego żadne przedszkole niepubliczne nie udźwignie (chyba że oszukuje, głodzi i nie pilnuje dzieci, nie wspominając o edukacji)

Policzmy: 25 dzieci, 750 zł/osobę 14 tysięcy. 2 dobre nauczycielki z narzutami 9.000; sprzątaczka (1 na dajmy na to 4 sale) 800 zł, czynsz (dajmy na to 5 tys. za 4 sale) 1.250, specjaliści: psycholog, logopeda, anglista, rytmika (dajmy na to 4 lale) 2.000, chemia, art. papiernicze i higieniczne to kolejny tysiączek. Na media już nie starcza o remontach, rozwoju, zajęciach dodatkowych nie wspominam. A o zyskach już w ogóle nie ma mowy.

W najgorszym scenariuszu, o który nietrudno, z 20 tys. miejsc w porządnych przedszkolach oferujących szeroki zakres ciekawych zajęć dodatkowych, przedszkoli profilowych, muzycznych, sportowych czy językowych pozostanie garstka. Garstka przedszkoli silnych na tyle aby przetrwać ale jak Forest Gump na kutrze krewetek z czesnym powyżej 2 tysięcy. Pozostali ruszą na Ministerstwo Edukacji Narodowej z pozwami o zwrot poniesionych inwestycji w odpowiedzi na kampanię medialną MEN sprzed paru lat pt. "załóż przedszkole to takie proste". Ruszą na miasto w geście desperacji z wezwaniem do zapłaty niedoszacowanych dotacji za lata ubiegłe (de facto już się to dzieje). A miasto stanie przed problemem wybudowania nie 10 ale 100 nowych przedszkoli, wydania nie 150 milionów ale 1,5 miliarda. No tyle to się już w budżecie nie znajdzie, nie dajmy się oszukać.

Uchwałę oczywiście zaskarżymy do sądu administracyjnego. Zanim zaskarżymy to spróbujemy jednak porozmawiać. W końcu dialog jest najważniejszy, może lepiej późno niż wcale?

Skan pisma do Przewodniczącej Komisji Edukacji i Rodziny Rady m.st. Warszawy


George Orwell