czwartek, 9 kwietnia 2015

Dotacyjne zgadywanki

Dziś znów o dotacjach.

Z ekonomicznego punktu widzenia rzecz najważniejsza. Dobrze skalkulowana dotacja pozwala gminie na bezinwestycyjne rozwiązanie problemu z miejscami przedszkolnymi. Ale takiego punktu widzenia poza małymi wyjątkami w Rzeczpospolitej Urzędniczej nie ma.

Na widelec bierzemy znów Warszawę, za którą ciągną rzesze gminnych powielaczy. Już zaczyna się w radio i w prasie awantura, że miejsc przedszkolnych brak. Jak to co roku w kwietniu. Ileś tysięcy tam ileśset w innej dzielnicy, na Saskiej Kępie awantura, na Białołęce jakiś konkurs ogłaszają, na Bemowie Burmistrz współpracuje i kombinuje, itd, itp. Mamy kwiecień - trwa nabór na nowy rok szkolny - a dotacji dla przedszkoli niepublicznych na ten rok nie znamy. Opłaty za przedszkole na kolejny rok szkolny przedszkola niepubliczne ustalają w ciemno. I tak co roku.

Zgodnie z Ustawą o systemie oświaty, dotacja naliczana jest na podstawie wydatków bieżących ponoszonych na przedszkola publiczne ustalonych w budżecie gminy. Budżet gminy Miasto Stołeczne Warszawa, bo tak ładnie się gmina nazywa, uchwalony został uchwałą nr IV/40/2015 w dniu 15 stycznia 2015. Późno w tym roku, zwykle mamy grudniowe uchwały. W uchwale, jak się już umie w nią wczytać (a nie jest to łatwe, zapewniam) stoją zaplanowane kwoty na przedszkola: pensje, media, materiały dydaktyczne, dzielnicowe biura finansów oświaty, szkolenia, świadczenia emerytalne itp, itd. Widnieje też zaplanowana, a jakże, kwota dotacji dla przedszkoli niepublicznych. Wydawałoby się na logikę, że jedna kwota wynika z drugiej, ale dotacji na 2015 rok w Warszawie jeszcze nie znamy...

Dlaczego?

Niestety kwota wydatków zaplanowanych w budżecie nijak nie generuje zaplanowanych dotacji dla przedszkoli niepublicznych. Od zawsze Warszawa płaci zaliczki na poczet dotacji od stycznia do maja-czerwca w wysokości dotacji na jedno dziecko ustalonej na rok poprzedni. Około maja Warszawa wydaje na świat informacje o rocznych stawkach dotacji na rok bieżący. Jak dotacja jest większa niż w roku ubiegłym - dotacja wypłacona za rok bieżący w zaliczkach jest wyrównywana w górę. Jak jest niższa (na szczęście rzadziej) to w dół - czyli trzeba oddać, a raczej miasto samo sobie zabierze, bo mniej wypłaci w miesiącu bieżącym.

Taka formuła jest całkowicie, absolutnie, totalnie niezgodna z polskim prawem.

Próbowaliśmy interweniować w Biurze Edukacji - niestety bezskutecznie. Nakarmieni bajką o tym, że Warszawa płaci dotacje i tak wyższe niż w innych dużych miastach (o co najmniej 3 złote!) zostaliśmy odprawieni z pogróżkami: jak będziecie podskakiwać, to wam obetniemy dotację. Władza po polsku. Na nic tłumaczenia, że wysoka dotacja to brak problemu z miejscami przedszkolnymi, bo czesne spadnie.

Śmiem twierdzić, że przyjęta w Warszawie formuła wyliczania dotacji dla przedszkoli niepublicznych ma na celu ustalenie kwoty jak najniższej. Wydatki zaplanowane na rok 2015 (na wszelki wypadek nie wszystkie) podzielmy na liczbę dzieci wynikającą z naboru na rok bieżący - dlatego dotację poznajemy dopiero po zakończeniu naborów do miejskich przedszkoli. Liczba dzieci przyjęta do przedszkoli miejskich jest co roku coraz wyższa, wiadomo miasto tworzy nowe miejsca przedszkolne zamiast skorzystać z istniejących 20 tysięcy niepublicznych. Jak dzielnik większy to i kwota mniejsza. Na dodatek dotacja nie uwzględnia zmian zaplanowanych kwot na przedszkola - a te zmieniają się praktycznie z każdą nowelizacją uchwały budżetowej. Są to kwoty niemałe! Zobaczmy jak wyglądały w 2014 (i to tylko kwoty na wydatki bezpośrednio w przedszkolach - nie uwzględniające szkoleń, wyżywienia i obsługi finansowo księgowej):


584 549 101,00 zaplanowane w budżecie
605 312 090,00 zaplanowane na I kwartał
621 520 262,00 zaplanowane na II kwartał
627 659 713,00 zaplanowane na III kwartał
644 049 289,00 zaplanowane na IV kwartał

Ups.  60 mln więcej. 10%. 60 zł. miesięcznie. Tylko z powodu nieuwzględniania przez miasto zmian budżetowych w ciągu roku, o tyle mniej płaciliby rodzice w przedszkolach niepublicznych, bo to oni ponoszą konsekwencje nieprawidłowo wyznaczonych kwot dotacji.

Chcieliśmy o tym poważnie, merytorycznie rozmawiać. Prawidłowo liczona, dobrze ustalona dotacja rozwiązuje problem miejsc przedszkolnych w Warszawie. Prosiliśmy już warszawskie Biuro Edukacji o interwencję. Prosiliśmy o ustalanie dotacji wcześniej. Wzywaliśmy do zapłaty. Niestety bezskutecznie. Nikt nie lubi skarżyć chyba że w przedszkolu.... Ale w tym przypadku nie da się inaczej.

Dziś piszemy do RIO, Wojewody i Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych: Pomocy!

Czy się boimy? No pewnie, że się boimy. My się w Polsce boimy urzędników.

I dlatego właśnie jest jak jest.

George Orwell

5 komentarzy:

  1. Drogi Dżordżu!
    kolejny obszerny post, w którym na proste zadane przez siebie pytania, dajesz proste, celne bo oczywiste odpowiedzi.

    "takiego punktu widzenia poza małymi wyjątkami w Rzeczpospolitej Urzędniczej nie ma".
    Wyjątek jest tak mały, że czasami zastanawiam się, czy nie stanowi aby błędu statystycznego. Poza tym, jeśli, drogi Dżordżu, żyjesz już z uzasadnionym przeświadczeniem, że kraj nad Wisłą, to Rzeczpospolita Urzędnicza, w której od zarania dziejów na okład panowało/panuje/będzie panować powszechne przyzwolenie na bezprawie, kant, szwindel a oszukany/poszkodowany postrzegany jest jak frajer, to skąd ten żal?

    "Wydawałoby się na logikę, że jedna kwota wynika z drugiej, ale dotacji na 2015 rok w Warszawie jeszcze nie znamy..."
    Proszę wyłączyć jakąkolwiek logikę. W realiach, w których przyszło nam żyć, sprawdza się teoria chaosu i prawo dżungli. Nie trzeba zakładać przedszkola. Wystarczy wyjechać autem na polską szosę... Jak się zachowujemy?

    "Taka formuła jest całkowicie, absolutnie, totalnie niezgodna z polskim prawem."
    I co? I nic.

    "zostaliśmy odprawieni z pogróżkami: jak będziecie podskakiwać, to wam obetniemy dotację. Władza po polsku. Na nic tłumaczenia, że wysoka dotacja to brak problemu z miejscami przedszkolnymi, bo czesne spadnie."
    Wykazałeś się Dżordż naiwnością, obok której doprawdy nie sposób przejść obojętnie. Zupełnie nie rozumiem określenia "władza po polsku". Urzędnik, to nie jakiś Marsjanin, kosmita - jest taki sam, jak my, cała populacja. Zatem władza, a w Polsce szczególnie, wymaga stałej kontroli, permanentnego patrzenia ręce. Są chętni, tym bardziej wobec jawnych "pogróżek"? Niechże zgadnę... :-) Jeśli dobrze kojarzę, takie wyjście z inicjatywą w Lublinie skończyło się dywanowym nalotem na przedszkola niepubliczne, które wykazało - a jakże - tzw. milionowe nieprawidłowości, co wobec wciąż koślawych zapisów u.s.o. możliwych do interpretacji na kilka sposobów nie jest żadną sztuką.

    "Śmiem twierdzić, że przyjęta w Warszawie formuła wyliczania dotacji dla przedszkoli niepublicznych ma na celu ustalenie kwoty jak najniższej."
    Oczywista oczywistość granicząca z truizmem.
    Do opublikowanych kwot wynikających z nowelizacji uchwał brakuje mi tylko wyliczenia "zysków" płynących z (nawet nędznej) lokaty bankowej.

    "wiadomo miasto tworzy nowe miejsca przedszkolne zamiast skorzystać z istniejących 20 tysięcy niepublicznych."
    Drogi Dżodżu, trzeba ci wiedzieć, że propagandowe hasło "25 lat wolności", to doprawdy jakiś żart. Trzeba ci też wiedzieć, że w naszych umysłach ma się dobrze homosovieticus. Otóż homosovieticus ma się tym bardziej dobrze w naszych polskich głowach o specyficznym - chyba niespotykanym gdzie indziej w cywilizowanym świecie - rysie mentalnym; zatem wobec pogardy, jaką powszechnie żywi się w kraju dla przedsiębiorców, dla tych, "którym się udaje", "którym się wiedzie", "którym się CHCE", nie liczyłbym na jakąkolwiek współpracę z JST mające tak duże poparcie w mentalnej większości.

    "Chcieliśmy o tym poważnie, merytorycznie rozmawiać."
    Nie trzeba wsłuchiwać się w nagrania z tzw. afery taśmowej, aby dojść do wniosku, że w RP "przed się biorcy", to tłuste misie a obowiązującym językiem jest język "kurew" i "chujów" i podpalona opona. Takich się u nas słucha. Bo takich się boi a może szanuje. Zatem odwagi! Inaczej się nie da.

    "Wzywaliśmy do zapłaty. Niestety bezskutecznie."
    Pozostaje pozew na drodze cywilnej. I gorąco do niego zachęcam.
    Zapewniam, że nikt, ZUPEŁNIE NIKT, nie poniesie w JST żadnej dyscyplinarnej (a już na pewno materialnej) odpowiedzialności za nieprawidłowości. Taki mamy klimat...

    Szereg Nieprawidłowości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZATEM - jedynym słusznym rozwiązaniem jest ograniczenie bycia radnym, burmistrzem, posłem, ministrem i do maksymalnie dwóch kadencji. Dlaczego mamy zmuszać ludzi do poświęcania się przez pół życia dla reszty społeczeństwa - im tez od życia niech się coś należy, niech prowadzą szkoły, przedszkola, a wtedy inni urzędnicy, radni i posłowie będą im "kroić" rzeczywistość. BIERZMY SIĘ DO ROBOTY I NIE DOPUSZCZAJMY JUŻ DŁUŻEJ TYCH CO BYLI

      Usuń
    2. Jedynym słusznym rozwiązaniem jest ZMIANA MENTALNA. A na tę nawet się nie zapowiada...

      Aby prowadzić w RP jakąkolwiek DG (a już na przecięciu/styku interesów JST, PSP, PIP, ZUS, PIS, US,... itd) oraz spać w miarę spokojnie, trzeba być albo szalonym, albo... tzw. gołodupcem.

      Szereg Nieprawidłowości

      Usuń
  2. PS

    Bajka "Z ostatniej chwili":
    - mówi inspektor Hiena z departamentu edukacji propagandą. Rozmawiam z dyr. Owcą?
    - Tak, słucham.
    - Chcielibyśmy za godzinę pojawić się u was na kontrolę umów z rodzicami,
    - Za godzinę? Nie ma szans. A dziś mamy imprezę z rodzicami i jesteśmy w powijakach. Nie ma szans.
    - Pani Owco, żaden przepis prawa nie narzuca ma terminu, w jakim mamy prowadzić kontrolę... Co więcej, żaden przepis nie obliguje nas nawet do powiadomienia o planowanej kontroli.
    - Pani Hieno. Skoro tak, abstrahując od zapisów ustawy o ochronie danych osobowych, cokolwiek "kontrola umów" miałaby znaczyć... umowy są naszą sprawą cywilną. A co do terminu.... ma pani coś tam do pisania?
    - ....no tak.
    - to proszę sobie zanotować.
    punkt 1: "kontrola" jest czynnością administracyjną (w słuchawce słychać notowanie),
    punkt 2: art. 6, 7, 8, 14, i - co najważniejsze - 70 k.p.a.,
    punkt 3: art 74 ust. 4 ustawy o swobodzie [tak, tak - to nie żart] działalności gospodarczej.

    W słuchawce słychać - o dziwo - notowanie. Po czym:
    - Hmmm... porozmawiam z dyr. Baranem. Ale... CZEGO WY SIĘ BOICIE??

    Na koniec konkurs dla czytelników bloga: kiedy "na kontrolę" pojawia się w placówce insp. Hiena?

    Szereg Nieprawidłowości

    OdpowiedzUsuń
  3. ERRATA:
    jest:
    punkt 2: art. 6, 7, 8, 14, i - co najważniejsze - 70 k.p.a.,
    punkt 3: art 74 ust. 4 ustawy o swobodzie...

    winno być:
    punkt 2: art. 6, 7, 8, 14, i - co najważniejsze - 79 § 1 k.p.a.,
    punkt 3: art 79 ust. 4 ustawy o swobodzie...

    Sz.N.

    OdpowiedzUsuń