W ostatnim czasie, w Stowarzyszeniu Przedszkoli Niepublicznych, mamy wiele telefonów od mediów. Często pytają nas jak postrzegamy niepubliczne przedszkole „za złotówkę”, czy są przedszkola, które chcą wejść w ten system.
No
cóż - odpowiadamy - wszystko zależy, czy mówimy o logice czy o
desperacji właścicieli przedszkoli. Skąd taki pogląd ? Przyjrzyjmy się
temu zagadnieniu bliżej.
Na
nasze potrzeby wyobraźmy sobie dwa identyczne przedszkola - jedno jest
publiczne a drugie niepubliczne. W obu jest identyczna ilość dzieci i
personelu, oba mają identyczne zaplecze lokalowe. Koszty przedszkola
niepublicznego są kalką przedszkola państwowego. Do tego momentu,
koncepcja Ustawodawcy jest możliwa. Niestety dalej zaczynają się schody.
Jak
wszystkim wiadomo, co do zasady, budynki przedszkoli publicznych
stanowią własność samorządu. Są to budynki, które kiedyś zostały
zbudowane z publicznych pieniędzy. Przedszkola państwowe nie ponoszą
kosztów związanych z ich najmem. W budżecie placówki państwowej nie
odnajdziemy też kosztów jego amortyzacji, które zwiększyłyby pulę
wydatków, a tym samym kwotę dotacji. Jednym słowem - budynek nie jest
brany pod uwagę.
Odmiennie jest w przypadku przedszkoli niepublicznych. Zazwyczaj mamy do czynienia z kilkoma wariantami:
- własny budynek, który został przebudowany i zaadaptowany na przedszkole, właściciel spłaca kredyt lub pożyczkę,
- nowy budynek, który został wybudowany od podstaw, właściciel spłaca kredyt hipoteczny,
- wynajmowany budynek na przedszkole, właściciel ponosi koszty najmu.
We
wszystkich wymienionych sytuacjach właściciel placówki ponosi dodatkowe
koszty, których nie ma z czego pokryć, bo jak pamiętamy
rozdysponowaliśmy już wszystkie pieniądze. W budżecie samorządowym brak
jest jakiejkolwiek pozycji dotyczącej budynku.
Przyglądamy
się dalej. Z naszych wyliczeń wynika, że poziom miesięcznej dotacji dla
przedszkola publicznego powinien wynosić w Polsce między 800 zł a 1100
zł w przeliczeniu na jednego przedszkolaka. Z danych ogólnopolskich
wynika, że tak nie jest. Średniomiesięczna dotacja podmiotowa jest
zaniżona o 150 zł na ucznia, a w niektórych wypadkach nawet o 500 zł.(!?)
Część z Państwa zapyta - co znaczy zaniżona, inni zaczną się zastanawiać
czy samorządy są oszczędne. Nic bardziej mylnego.
Jednostkowa
dotacja podmiotowa stanowi iloraz wszystkich wydatków budżetowych
przedszkoli publicznych i ilości wszystkich przedszkolaków do nich
uczęszczających. Obliczenia dotyczą danego samorządu. Cały trik polega
na kreatywności. Otóż, samorządy szukają sposobów, jak matematycznie
obniżyć stawkę. Wystarczy, że zaniżą koszty, głównie ukrywając je w
budżetach innych podmiotów samorządowych i przyjmą ponadnormatywne ilość
dzieci w grupie, często to 30 przedszkolaków na oddział. Pomysłowość
gmin jest na tyle obszerna, że z chęcią poświęcimy mu oddzielny wpis.
Biorąc
pod uwagę zaniżone dotacje, możemy przyjąć, że nasza kalka wydatków nie
jest realna. W tym kontekście, przedszkole niepubliczne musi bazować na
nierealnych i zaniżonych wydatkach, co jest nieuczciwe. W tej sytuacji
prywatne przedszkole musi szukać oszczędności, sięgać po pomoc rodziców.
Może ktoś przyniesie ryzę papieru, a ktoś inny papier toaletowy do
placówki. Zaglądając do przykładowego rocznego budżetu jednego z
przedszkoli publicznych, przeczytamy, że na 10-oddziałowe (250 dzieci)
przedszkole państwowe założono roczne wydatki administracyjne na
poziomie 1000 zł. Żart, ktoś pomyśli - nie, to jest dość powszechna
praktyka. Przez analogię, jeśli mam u siebie 100 dzieci, to miałabym do
wydania kwotę 400 zł na rok. Uklęknę i złożę pokłony temu, kto zaspokoi
roczne potrzeby plastyczne i administracyjne w wyżej wymienionych
kwotach. Dla przykładu podam, że w mojej placówce (100 dzieci), rocznie
wydajemy około 15.000 zł na same materiały plastyczne. Takich i innych
absurdalnych przykładów jest więcej.
Ostatnią
kwestią, którą chciałabym poruszyć - jest aspekt zarobkowy. Przedszkola
niepubliczne, co do zasady, nie są działalnością non-profit. Prowadzimy
je, bo kochamy dzieci i jest to nasz sposób na życie, w tym również
jest to nasz zarobek. My też mamy rodziny i swoje potrzeby. Nie chcę
dyskutować o kwotach, bo te są różne. Istotny jest fakt, że prowadzenie
przedszkola niepublicznego powinno umożliwiać nam zarabianie adekwatnych
pieniędzy. Tak jak każdy, kto pracuje - ma prawo do wynagrodzenia za
swoją pracę - tak również my właściciele przedszkoli niepublicznych.
Więc jeśli przedszkole państwowe jest non-profit, a niepubliczne profit -
to nasze budżety różnią się o kolejną pozycję - zysk. Więc pytam się
jak mamy cokolwiek zarobić, skoro musimy bazować na wyliczeniach
państwowych jednostek i nie możemy wprowadzić żadnych dodatkowych usług.
Podsumowując
mój krótki wywód - z logicznego i ekonomicznego punktu widzenia -
prowadzenie przedszkola niepublicznego „za złotówkę” w tych samych
kwotach co publiczne nie jest zasadne i realne.
Jest
to możliwe, jeśli właściciel prywatnej placówki znacząco obniży koszty
(najczęściej pracownicze), zmniejszy liczebność personelu, sam będzie
pełnił funkcję pedagogiczną (to będzie jego zarobek, zrezygnuje z
zysku), zwiększy liczebność dzieci w grupie (jeśli powyżej 25, to
niezgodnie z prawem), ma własny budynek bez obciążeń. To co wypisałam -
to jest tylko część tego co będą musiały zrobić niepubliczne
przedszkola, by się utrzymać w tak niskich budżetach.
Przykre
jest to, że wiele przedszkoli niepublicznych decyduje się na
przystąpienie do systemu „za złotówkę”. W mojej ocenie są to akty
desperacji, chęć utrzymania przedszkola za wszelką cenę. Zdaję sobie
również sprawę, że często prowadzenie przedszkola jest jedynym pomysłem
na życie i pasją. Trudno z tego zrezygnować. Czas pokaże, na ile miałam
rację, czy i kiedy przedszkola zaczną rezygnować z tego rozwiązania i
zamkną się definitywnie, bo na przeciwdziałanie będzie już za późno.
Zastanawiam
się również czy Ustawodawca tworząc zapisy ustawy - miał tego
świadomość, jeśli tak to przesądzony i smutny jest nasz los, a jeśli nie
- to z przykrością stwierdzam, że rządzą nami ludzie tęskniący za
rozumem. To jest mój punkt widzenia, a może ktoś ma odmienne odczucia ?
Cyniczna
Wpis na blogu stronniczy.
OdpowiedzUsuńWynajmowany budynek przedszkola niepublicznego można rozliczyć w dotacji. Z praktyki wiem, iż nikt nie manipuluje wydatkami aby zaniżyć dotację przedszkolną, przecież przedszkole niepubliczne to korzyść dla gminy.
Wydatki przedszkola publicznego są zgoła inne - proszę o informację który dyrektor przedszkola zatrudnia nauczyciela na umowę o pracę (b. często zlecenie) a nie spotkałam takiego, który zatrudnia na Karcie Nauczyciela lub w wymiarze zgodnym z kartą. A to jest istotna różnica.
O tym że przedszkole niepubliczne to korzyść dla gminy - gminy niestety przeważnie nie wiedzą...Fakt, że w 95% przypadków dotacja dla przedszkoli niepublicznych jest zaniżana potwierdziła Najwyższa Izba Kontroli. Gdyby dotacja liczona była poprawnie nie byłoby problemu z tanim dostępem do edukacji przedszkolnej.
OdpowiedzUsuńGeorge Orwell
Droga Pani Cyniczna :-)
OdpowiedzUsuńProszę nie zapominać, że przyszło pani prowadzić DG w kraju, który obok Rumunii i Bułgarii zajmuje czołowe miejsce pod względem zbiurokratyzowania, w którym JAWNIE nienawidzi się przedsiębiorców a mało kto rozumie, skąd biorą się podatki.
Zastanawia się "czy Ustawodawca tworząc zapisy ustawy - miał tego świadomość"? Zapewniam panią, że tzw. ustawodawca, to faktycznie kilka osób w tzw. państwie kierujący bezwolną masą parlamentarną, obawiającą się jakiegokolwiek "wychylenia". Myślącą faktycznie w perspektywie magicznych 4 lat. NIKT, zupełnie NIKT nie przejmuje się na Wiejskiej kondycją finansów publicznych. I tu zgoda zgoda - przesądzony i smutny jest nasz los.
Co to znaczy "Przykre jest to, że wiele przedszkoli niepublicznych decyduje się na przystąpienie do systemu „za złotówkę”"? Czy to aby nie dostosowanie się do dramatycznych realiów już teraz? Próba odroczenia wyroku...? Wszystkim smakują ośmiorniczki, zatem dołączenie do programu "za złotówkę" jest przykrą konsekwencją beznadziejnej polityki MEN. Sorry, taki mamy klimat.