wtorek, 19 maja 2015

Zabawa w chowanego - oddziały przedszkolne

Zgodnie z ustawą o systemie oświaty gmina ma obowiązek wypłacać dotacje dla niepublicznych przedszkoli działających na jej terenie. Ustawodawca nakładając ten obowiązek dał jasne wytyczne w jakiej wysokości dotacja się należy. Tu kończy się władza ustawodawcza i zaczyna władza samorządowa. Gmina jako samorząd, sama rządzi.

Ten sam ustawodawca wprowadził różne rodzaje placówek oświatowych tj. przedszkola, punkty przedszkolne oraz zespoły wychowania przedszkolnego. Nowelizacje ustawy związane z obniżaniem wieku szkolnego wprowadziły pojęcie oddziału zerowego a zaraz potem oddziału przedszkolnego. Przeanalizujmy ten twór.

Twór potworny - oddział przedszkolny

Oddział przedszkolny to grupa dzieci w wieku od 2,5 do 6 lat przebywająca w godzinach co najmniej od godz. 8 do godz. 13 budynku szkolnym. Do roku 2016 te właśnie grupy staną się przedszkolami wchodzącymi w skład zespołu szkolno - przedszkolnego ze szkołą "macierzystą", tj. tą w której się mieszczą. To przekształcenie nastąpi pod warunkiem spełnienia warunków wymienionych w rozporządzeniu MEN:

rozporządzenie MEN

Czyli zgodnie z polskimi przepisami legalny i bezpieczny oddział DZIŚ to taki, który spełnia warunki sanitarne i ppoż TAK JAK DLA PRZEDSZKOLA. Zapytaliśmy kilku wybrańców o te warunki i otrzymaliśmy bliźniacze odpowiedzi (oj, nieładnie tak ściągać od sąsiada):

SP Wiślanka
SP Wojanowo
ZSP w Borkowie
ZS w Łęgowie
ZS w Rotmance
ZS w Starzynie

A więc oddziały przedszkolne DZIŚ nie spełniają warunków przewidzianych prawem budowlanym. Dzieci w takich miejscach przebywają zatem z NARAŻENIEM ZDROWIA I ŻYCIA.

Czemu zatem powstają? 

Upychanie dzieci w szkołach to najtańsza metoda upowszechnienia edukacji przedszkolnej. Najtańsza metoda tam gdzie niż demograficzny pustoszy szkoły. Tam gdzie świeci pustkami zawodówka czy liceum wieczorowe. Na nic Karolino I Tomku E. wasze podpisy. Dziś w szkole ląduje nie tylko 6-latek ale 5,4 i 3 latek też. Znamy nawet przypadki kuriozalne: oddział przedszkolny w szkole na dwie zmiany... i wskaźniki lecą do góry..

Oddziaływanie oddziału

Przeanalizujmy jaki wpływ ma oddział przedszkolny w szkole na wysokość dotacji dla przedszkoli niepublicznych. Jak można się domyślać niekorzystny. Mamy niewiele wydatków ponoszonych bezpośrednio na taki oddział: wynagrodzenie nauczyciela, art. plastyczne, papiernicze, pomoce dydaktyczne. Pozostałe wydatki przypisane są szkole i trzeba dużo dobrej woli, żeby je wyłuskać: część wynagrodzenia dyrektora, personelu administracyjnego, kuchni, część z mediów opłacanych przez szkołę itp. itd. O dobrą wolę w naliczaniu dotacji trudno, więc bez usankcjonowanego przez Sejm systemu do wyliczania tych wydatków szykuje się niezła batalia w każdym gminnym przypadku.

Na szczęście jeszcze przez 16 miesięcy wydatki bieżące ponoszone przez gminę na oddziały przedszkolne w szkołach nie wchodzą w podstawę naliczania dotacji.
 

Nie wszędzie jednak - w wielu przypadkach gmina wykazuje się kreatywnością i tworzy w szkołach zamiejscowe filie przedszkoli. W statucie pojawiają się odpowiednie zapisy i powstaje zamiejscowy oddział przedszkolny. W przypadku przedszkoli niepublicznych też spotykamy takie rozwiązanie jednak w tym przypadku - zanim przedszkole wystąpi z wnioskiem o dotacje musi udokumentować warunki odpowiednie do przebywania dzieci w lokalu. Gmina nic nikomu udowadniać nie musi.

I tak mamy oddział przedszkolny nazywany filią, który do podstawy naliczania dotacji - a jakże - wchodzi: przecież to nie oddział przedszkolny tylko filia...

Trzymamy kciuki za niezawisłych sędziów w Polsce. Spróbujcie się jakoś połapać. Bardzo prosimy.

Stella P.

czwartek, 7 maja 2015

Matematyka Królową Nauk

Ja znów o dotacjach...

Cóż, temat bardzo istotny zważywszy na pojawiające się tu i ówdzie konkursy na przedszkola niepubliczne za 1 złotówkę. Dlatego istotny niezmiernie własnie teraz, bo konkursy organizowane są bez podania informacji o tym jaka jest 100% dotacja.

Jak wiemy 100% może oznaczać zarówno 400 zł jak i 1500 :-). Wszystko zależy od tego jak liczymy. A że matematyka królową nauk jest, ten kto liczyć potrafi, ten kto potrafi przeanalizować tomy sprawozdań budżetowych, ten wie jaka dotacja mu się należy zgodnie z Ustawą.

Problem w tym, że mało osób potrafi. Teoretycznie powinni potrafić urzędnicy w:

  • Sejmie
  • Ministerstwach
  • Gminach
  • Powiatach
  • Regionalnych Izbach Obrachunkowych
  • Urzędach Wojewódzkich
  • Kuratoriach


Ale to tylko teoria.

Powiemy Wam jaka jest praktyka, przynajmniej z naszego punktu widzenia. Naszego: "Zespół Liczący" przy Stowarzyszeniu Przedszkoli Niepublicznych. To już spory zespół obejmujący nie tylko kancelarie prawne (przepraszam Was bardzo drodzy prawnicy, ale liczyć to Wy nie umiecie :-)) ale i firmy konsultingowe, firmy księgowe i fundacje. Spory zespół dziś, bo 4 lata temu była tylko grupa frustratów. Jestem dumny z tego zespołu. Wykonuje zadania tych wszystkich wyżej wymienionych urzędników jednocześnie.

Oprócz "Zespół Liczący" w praktyce dotacje potrafią policzyć też urzędnicy z Najwyższej Izby Kontroli. Tu chylimy czoła. Raporty NIK są szczegółowe, rzeczowe, na temat i wskazują jasno na to, że ktoś nad finansami jednostek budżetowych trochę posiedział.

Niestety raporty NIK trafiają albo do szuflady albo pod obrady komisji sejmowych tylko po to, żeby tak zmienić prawo, aby nieprawidłowości zalegalizować. Taką legalizację wielkiej krajowej nieprawidłowości mieliśmy okazję przeżyć we wrześniu 2013 roku, kiedy to weszła w życie zmiana sposobu naliczania dotacji dla przedszkoli pomniejszająca podstawę o wydatki finansowane z wpłat rodziców. Po raz kolejny sektor prywatny polskiej edukacji dostał po tyłku.

A jak raporty NIK trafiają do szuflady, to co się dzieje? Miałem okazje uczestniczyć w posiedzeniu Rady Miasta,  na którym skarbnik zapytany dlaczego nie wyrównał dotacji dla przedszkoli po kontroli NIK-u powiedział z rozbrajająca szczerością: bo nikt się nie zgłosił...ooooops

A jakże ciekawą sytuację mamy w przypadku szkół artystycznych. Tam zaniżana o połowę dotacja tłumaczona była faktem złego rozplanowania budżetu. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego tłumaczy się, że nie może wypłacać dotacji zgodnie z Ustawą bo.... nie dostało pieniędzy od Ministerstwa Finansów. Proponujemy obciąć finansowanie swoim szkołom a prywatnym płacić zgodnie z prawem.

I na koniec parę słów o tym, jakie są konsekwencje tego, że gminy zaniżają, ministerstwa zaniżają, a obywatele - tak, tak, Wy drogie organy prowadzące - nie reagują:

Konsekwencje są bardzo daleko idące. Prywatne szkolnictwo jest szkolnictwem drugiej kategorii. Jak się nie dostaniesz do publicznej, to na otarcie łez masz niepubliczne. W gospodarkach wysoko rozwiniętych jest dokładnie na odwrót.

A dlaczego u nas tak jest? No cóż - nie jest winny ustawodawca. Ten dobrze pomyślał, żeby sektor prywatny wykorzystać do uzupełnienia bazy oświatowej. To wykonanie tych zapisów kompletnie niezgodne z prawem powoduje, że sektor prywatny nie ma szans. W efekcie uznawany jest za gorszy - jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. W szkole publicznej nikt się nie zastanawia nad tym ile kosztuje plac zabaw czy fortepian. W sektorze prywatnym uruchamia się wszelkie możliwe sposoby, żeby będąc najlepszym sprzętem, był jeszcze kupiony na korzystnych warunkach finansowych.

Apelujemy zatem: obywatele - organy prowadzace niepubliczne placówki oświatowe: walczcie o swoje - jeśli nie dla siebie to dla Polski, walczcie o swoje -  jeśli nie dla siebie to dla swoich wychowanków. Na koniec dnia to oni są poszkodowani!

I jeszcze apel do Pani Rzecznik Praw Obywatelskich: prosimy zaprząc do pracy urzędników. Jest ich zdecydowanie więcej niż nas w "Zespole Liczącym". Gdyby Gminy, Ministerstwa i Regionalne Izby Obrachunkowe dobrze robiły swoją robotę mielibyśmy w Polsce zupełnie inną rzeczywistość, a sądy znacznie więcej czasu na inne sprawy.

Pismo do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych

George Orwell